“Liderka” i “Lider” to terminy odmienianie dzisiaj przez wszystkie przypadki. To dobrze, bo potrzebujemy osób, które wykazują się szczególnym zaangażowaniem, pro aktywnością i mówiąc górnolotnie – braniem odpowiedzialności za to, co nas otacza. Jest jednak także ciemniejsza strona ciągłego podkreślania roli liderek i liderów, w które inwestuje się czas, energię, a nierzadko – pieniądze. Jest nią zdarzająca się narcystyczna i indywidualistyczna wizja przywództwa. Taki obraz dominuje też w wielu przekazach kultury popularnej, głównym nurcie przemysłu filmowego, w których spotykamy się z wzorcami super wszechmocnych bohaterek i bohaterów, od których wszystko zależy. Tak przedstawiany jest zazwyczaj polityczny spektakl w mediach. Wbrew pozorom ta pedagogika publiczna, jakiej wszyscy podlegamy rzutuje także na to, w jaki sposób myślimy o społecznym zaangażowaniu, o wyznawanych wartościach, o tym jakie kompetencje utożsamiamy z przywództwem i dokonywaniem zmian.

Życie społeczne nie jest grą o sumie zerowej

Tak silnej koncentracji na jednostce bardzo blisko leży wizja „przywództwa autorytarnego”. 35 proc. z nas jest gotowa oddać kluczowe decyzje dotyczące życia publicznego w ręce silnym liderów politycznych zamiast demokratycznie wybieranych przedstawicieli (Instytut Spraw Publicznych, 2018). Wiemy też, że jednym z charakterystycznych zjawisk społecznych w Polsce jest tzw. „społeczny darwinizm”. Znacząca część z nas nie wierzy w istnienie dobra wspólnego, a społeczne relacje traktuje jak grę o sumie zerowej, w której zwycięstwo jednego okupione musi być porażką innych. W świecie, gdzie większość wartości stanowią dobra rzadkie, pożądane jest przepychanie się łokciami, wykorzystywanie słabości innych, instrumentalne traktowanie ludzi, a w pewnych sytuacjach – stosowanie szeroko pojętej przemocy (K. Skarżyńska „My portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle”).

Można powiedzieć, że obraz ten nie dziwi, kiedy weźmiemy pod uwagę, że nasz indeks zaufania przedstawiać należy ujemnie. Wg CBOS zdecydowana większość z nas (ponad 70 proc.) nie ufa lub ma zdystansowany stosunek do innych, a także do instytucji. Jedynie kilkanaście procent Polek i Polaków angażuje się w organizacje społeczne, a ponad 6 proc. z nas pełniła w nich bardziej odpowiedzialne funkcje. To ostatnie wskazanie jest ważne, bo traktowane jest jako ważny miernik kompetencji obywatelskich.

Przekraczanie stereotypów

Nasze dążenia w Programie Przywództwa Społecznego są jednak inne od podejścia indywidualistycznego. Dlaczego? Jak wskazałem wyżej, wydaje się, że taki rodzaj przywództwa w ogromnej mierze odpowiada za wiele doświadczanych obecnie kryzysów, z kryzysem zaufania (kapitału społecznego) na czele. Już kilka ładnych lat temu Jim Collins, autor książki „Od dobrego do wielkiego” wraz z zespołem przebadał setki przedsiębiorstw i organizacji na całym świecie w poszukiwaniu tego, co stanowi, że wśród wielu dobrych, tylko część z nich osiąga wyjątkową pozycję. Tym czynnikiem różnicującym okazało się  oczywiście przywództwo. Jakie? Wbrew stereotypom, najlepsze wyniki osiągały instytucje kierowane przez:

  • Ludzi do pewnego stopnia nieśmiałych i świadomych swoich ograniczeń, co powodowało, że czuli potrzebę pracy z innymi, lepszymi od siebie.
  • Znacznie lepiej niż tzw. „medialne gwiazdy” radziły sobie osoby skupiające się na codziennej rzetelnej pracy.
  • Pracujący dłużej w organizacjach i znający dobrze jej ludzi i sprawy radzili sobie lepiej niż tzw. „wielkie transfery”, od których oczekuje się szybkiej i radykalnej poprawy.

 

Szóstka naszego „PPS”

Powyższa charakterystyka jest pewnym uproszczeniem, a samych czynników prowadzących do sukcesu jest znacznie więcej. Niemniej, podejście to pokazuje, że przywództwo jest zróżnicowane, a to najbardziej skuteczne i do jakiego chcielibyśmy zmierzać, dalekie jest od stereotypów. Ucząc się wspólnie dążyć chcemy do przywództwa opierającego się na sześciu filarach.

Po pierwsze, skupione powinno być na poszanowaniu godności każdego człowieka. Towarzyszy jej uznanie faktu, że każdy ma ważne powody, by kierować się własnymi przekonaniami, choćby były one bardzo dalekie moim własnym.

Po drugie, przywództwo zawsze powinno być służebne, to znaczy koncentrujące uwagę na tych ludziach, społecznościach i wyzwaniach oraz związanych z nimi wartościach, dla których podejmujemy działania. Wymaga to dużych pokładów mądrej pokory i postawy zorientowanej na innych.

Po trzecie, powinno być ono demokratyczne, a więc akceptujące różnorodność, potrzebę kolegialności na każdym etapie działania i zarządzania. Kluczową metodą pracy w jego stosowaniu jest dialog. Demokracja jest w tym wypadku wartością, ale i kompetencją, która wymaga nieustającego doskonalenia.

Po czwarte, chodzi nam o przywództwo wspólnotowe, w szczególności odnoszące się do wizji, celów oraz wartości. Te ostatnie zawsze rodzą się lub zostają potwierdzone w drodze dialogu lub działania przez społeczność, do której się odnoszą. Zatem indywidualne wizje forsowane przez jedną, choćby najbardziej wybitną w jakiejś dziedzinie jednostkę, wcale nie muszą stanowić wartości, jeśli nie są „wytworzone” przez wspólnotę ludzi. James MacGregor Burnes, badający modele przywództwa podkreśla, że „Celem przywództwa jest zaangażowanie zwolenników – a nie jedynie ich aktywizacja – połączenie potrzeb, aspiracji i celów we wspólnym przedsięwzięciu, w procesie, którego celem jest uczynienie lepszymi obywatelami zarówno przywódców, jak i tych, za nimi podążają”.

Po piąte, przywództwo musi być przede wszystkim nastawione na wartości, którym służy i chce wcielać w życie. Jej miernikiem jest integralność (spójność), która nie dotyczy wyłącznie potrzeby dotrzymywania słowa, ale bierze także pod uwagę oczekiwania otoczenia, normy etyczne, uczestniczenie w życiu organizacji i nieformalnych środowisk. Nieustanne zadawanie sobie pytania, na ile dokonywane wybory osobiste, obywatelskie, zawodowego i wszelkie inne, pozwalają mi być bardziej spójny. Wymagany jest więc stały przegląd własnego systemu wartości oraz zadawanie sobie pytania o słuszność dokonywanej zmiany oraz wpływu wywieranego na innych.

Po szóste, przywództwo prowadzi do zmiany społecznej i zwiększenia podmiotowości tych, z którymi się działa oraz tych, dla których prowadzi się inicjatywy społeczne (empowerment). Niezbędne jest angażowanie w oczekiwaną zmianę wszystkich, których ona dotyczy i ciągłe poszukiwanie lepszych sposobów rozwiązywania problemów, a nie ograniczanie się do znanego katalogu rozwiązań. Istotnie pomocnym jest przyjęcie założenia, że nie ma dwóch identycznych społecznych sytuacji. Zatem ani dawanie „złotych rad z własnego doświadczenia”, ani kopiowanie szczegółowych „instrukcji obsługi” nie jest skuteczne. Każde wyzwanie społeczne wymaga nowego podejścia.

Proponowany przez Studium Obywatelskie im. Pawła Adamowicza pilotażowy Program Przywództwa Społecznego jest programem wsparcia dla chcących kierować się przedstawionym wyżej azymutem. Jest przede wszystkim zaproszeniem do wspólnego poszukiwania optymalnych podejść oraz ich praktycznego zastosowania. Chcemy podążać wspólną drogą, ucząc się od siebie wzajemnie. Wszyscy.

 

 

Dr Konrad Ciesiołkiewicz – przewodniczący Komitetu Dialogu Społecznego KIG, prezes Fundacji Orange.